piątek, 1 kwietnia 2016

Jeżeli kochasz komedie romantyczne, nie idź na "Gejsze."

Jeżeli kochasz komedie romantyczne, nie idź na "Gejsze." Jeżeli uwielbiasz słodkie bobaski machające nóżkami, nie trać czasu na ten film, on nie jest dla Ciebie. Nie znajdziesz tu pięknych widoków, szczęśliwych par szepczących sobie czułe słowa przy blasku księżyca. Nie będzie miło, nie będzie słodko, nie będzie "familijnie". Szkoda twojego czasu, szkoda pieniędzy. Zapomnij o "Gejszy" Są inne produkcje, bardziej dostosowane do Ciebie.

Najnowsza produkcja Radosława Markiewicza, nie jest filmem dla każdego. Jedni go pokochają, pójdą na niego raz... drugi..., trzeci.... zaproszą swoich przyjaciół, polecą znajomym. Inni wyszydzą i zohydzą. Nie każdy kocha prawdę. Lepiej żyć w fikcji, w świecie bajki. Tym czasem "Gejsza" jest prawdziwa. Mówi o świecie dobrze nam znanym, ale nie wygodnym, wypieranym.
Prostytucja, kluby nocne, mafia, zło, śmierć, przestępstwa istniały i istnieć będą.

Pozostawiam wam wybór, uchylam furtkę i zostawiam ze swoimi myślami. Sami zdecydujcie: wejść czy nie wejść w świat "Gejszy"?
Zresztą sami o tym nie wiedząc, już w nim jesteście, trochę mniej lub trochę bardziej...
Jaki smak ma miłość? Jaki smak ma życie? Pieniądze, seks? Jaką rolę odgrywają w waszym życiu? Jak pachną?
Dokąd  zaprowadzą?
Jak powiedział Hajs: "Za wszystko muszą płacić" Za wszystko...

Zasady w "Gejszy" są jasne, brutalne i proste.  To świat, w którym  pozornie nic nie może zaskoczyć, a jednak zaskakuje wszystko...

To nie jest film dla leniwych, tu nie da się iść "na pamięć," trzeba się skupić. Nie można się wyłączyć, bujać w obłokach.

Jak silne są wasze powiązania? Jak mocne kraty? Jak wielki jest strach?
Czy odnajdziecie w filmie samych siebie?

Czy choć na chwilę potraficie wyrwać głowę z otchłani życia i tak jak Kolos krzyknąć na cały głos: "Jestem wolny! Jestem wolny! "

Nawet jeżeli  wolność ma trwać tylko chwilę....

Moja ocena: 9/10






piątek, 11 grudnia 2015

Robię to co podpowiada mi intuicja, pasja i serce – rozmowa z Piotrem Owcarzem


Autor kojarzy się z osobą, która całe swoje życie poświęca literaturze. Pisze,czyta, tworzy…. Jego światem są biblioteki,  muzyką szelest stron, pieszczotą dotyk chropowatych kartek. 

To jednak tylko część wielkiej całości. Żadne dzieło nie powstaje w próżni, każdy autor ma swoje własne życie, czasem bardziej zagmatwane i barwne od powieści, które tworzy. Zakochujemy się, popełniamy szaleństwa, targani namiętnością zatracamy samych siebie. Żyjemy, mniej lub bardziej chwalebnie, ale trwamy... Biegniemy przed siebie, walcząc nie tylko o nasze książki, ale też i o samach siebie. Mamy swoje rodziny, przyjaciół i wrogów, mamy swoje radości i smutki. Nasi bohaterowie są odbiciem tego co nosimy w sobie, w co wierzymy i dokąd zmierzamy.

Moim gościem jest Piotr Owcarz, człowiek absolutnie fantastyczny, człowiek który burzy wszystkie stereotypy i mity. Polski pisarz, autor opracowań i powieści historycznych, scenarzysta, producent filmowy i telewizyjny, animator kultury, przedsiębiorca.


Ludzie, którzy uwielbiają szufladkować innych, muszą Cię szczerze nienawidzić. Należysz do wielu, często zupełnie odmiennych od siebie światów…


Tak mówią, ale czy to prawda nie wiem. W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Robię to co podpowiadają mi intuicja, pasja i serce. Żyjemy w czasach nieustannej gonitwy za czymś świeżym, nietuzinkowym, oryginalnym a z racji powszechnej dostępności do sztuki jest coraz o to trudniej, to wymusza na nas twórcach nieustannych poszukiwań, mieszania stylów, gatunków i niebywałej kreatywności w różnych dziedzinach. Dzisiaj kanon jako taki już nie istnieje i wydaje mi się to fantastyczne. Ja od dawna szukam swojej drogi, ale nie tylko ja, Lech Majewski na przykład uprawia malarstwo w kinie a więc musi być nie tylko reżyserem, ale i malarzem i z tego co wiem jest. Ja cały czas piszę, ale w tym pisaniu jest również rzeźba, badania opinii społecznej, muzealnictwo, film i Bóg wie co jeszcze będzie. Cały czas mi komiks chodzi mi po głowie. 


„Bezustannie atakuję życie, wydobywając całe jego bogactwo, poszukując odpowiedzi na wszystkie stawiane pytania, wyciskając z niego nawet ból. Plądruję życie, poluję na nie ”M. Golden

Podpisujesz się pod tymi słowami? 


Jak najbardziej. Szczególnie adekwatny do tego wszystkiego jest ból.                                      Zmagam się z nim 
bardzo często, nie odczuwam go fizycznie, ale psychicznie gdy nic nie potrafię sensownego wymyślić, a co za tym idzie stworzyć. Tak ból tworzenia to bardzo przykry koszt uboczny naszej pracy. Jak każdy mam wątpliwości, jak każdy mam słabe dni. A najbardziej uwiera mnie niemoc. 


Skąd wzięła się twoja fascynacja filmem?


Nie potrafię sobie przypomnieć chwili gdy zacząłem oglądać filmy. Było to bardzo dawno temu, gdzieś pewnie w dzieciństwie. Mówię o filmach poważnych nie tych dla dzieci. Pamiętam, że ,,Kanał” Wajdy z wypiekami na twarzy oglądałem mając lat chyba ze dwanaście. W każdym razie nie więcej. Na pewno jednym z pierwszym jaki widziałem w życiu był film ,,Pokolenie”, praktycznie na zawsze mi utkwiła scena samobójstwa Tadeusza Janczara na klatce schodowej. ,,Popiół i diament” widziałem w czasach gdy jeszcze nie musiałem w szkole czytać książki Andrzejewskiego jako lektury. Potem była młodzieńcza fascynacja Munkiem, jego ,,Człowiekiem na torze”, ,,Eroicą”, ,,Zezowatym szczęściem” wreszcie dosyć trudną w zrozumieniu wówczas dla mnie ,,Pasażerką”. Pamiętam, że niesamowite wrażenie na mnie zrobił ,,Pociąg” Kawalerowicza. Dla mnie to film absolutnie kultowy. Podobnie jak ,,Do widzenia do jutra” Morgersterna. Jerzy Kawalalerowicz przybliżył mnie mocno do twórczości Prusa. Gdy pierwszy raz zobaczyłem ,,Faraona” nie podobał mi się, ale później zakochałem się w nim i to trwa to po dziś dzień. Wg. mnie to jeden z najlepszych polskich filmów. Hłaską z kolei zainteresował mnie Petelski. ,,Baza ludzi umarłych” to kolejny krok milowy w postrzeganiu przeze mnie kina i literatury. Stosunkowo późno odkryłem Kutza mimo, że urodziłem się na Śląsku i tu mieszkam, ale bezdyskusyjnie jego filmy są dla mnie ważne. Zwróć uwagę, że to wszystko twórcy genialnej polskiej szkoły filmowej. Skłamałbym, że tylko pociągały mnie trudne , emocjonalne rzeczy. Nie skąd, polskim westernem wojennym który oglądam wciąż z nieukrywaną przyjemnością jest ,,Prawo i pięść”, polskim filmem historycznym ,,Potop” moim zdaniem najlepsze dzieło Hoffmana z całej trylogii. Moją miłość do historii na pewno ukształtowały również inne obrazy z lat 70-tych ,,Śmierć prezydenta” czy ,,Gniazdo”. Warto też wspomnieć o ,,Krzyżakach” Forda ale powiem szczerze, że nie potrafię się już zmusić do ich oglądania, to jak dla mnie zbyt nieporadne realizatorsko kino. Tak samo bardzo rzadko sięgam po uwielbiane w młodości i dzieciństwie seriale ,,Stawkę
większą niż życie” i Pancernych. ,,Stawka” się co prawda nie zestarzała, wciąż powala doskonałą akcją i grą aktorską, ale znam ją praktycznie na pamięć. Wracając jeszcze na chwilę do Forda on zrobił też Hłaskę podobnie jak Petelski konkretnie ,,Ósmy dzień tygodnia”, to dla mnie osobiście niezwykle ważny film. Gdy wymieniam reżyserom młodej generacji tytuły o których tu wspomniałem to robią duże oczy, najzwyczajniej w świecie ich nie znają. To smutne bo to jest ,,wielkie polskie kino” z wielkimi aktorami Cybulskim, Holoubkiem, Kobielą, Niemczykiem, Janczarem czy później Wilhelmim. Fajne jest to, że miałem przyjemność współpracować z wieloma twórcami tego genialnego pokolenia. Bardzo duże piętno na moim pisaniu wywarli fantastyczni warsztatowo pisarze i scenarzyści Józef Hen, Zbigniew Safian, Andrzej Szypulski. Nie sposób też nie wspomnieć o zaprzyjaźnionym reżyserze Andrzeju Konicu, który mnie wspierał w zakresie tworzenia Muzeum Hansa Klossa. Do tych mentorów sztuki na pewno zalicza się też Emil Karewicz. Dżentelmen w każdym calu postać jak dla mnie nie z tej epoki. Możesz mi wierzyć, ale takich aktorów już nie ma.



Przejdźmy do Gejszy. Teaser robi wrażenie. Jest dobrze,jest mocno, daję filmowi szansę. Myślę, że spodoba się nie tylko mężczyznom, ale i kobietom, prawdziwym kobietom, bo film też jest prawdziwy. Tak jak On i Ona, tak jak życie.

,,Gejsza” opiera się na prawdzie życiowej, ale dużo w nim umowności. To nie jest do końca realistyczne kino bo nie jest nim sam tego typu gatunek jaki chcieliśmy chyba jako
pierwsi w Polsce zrobić - neo-noir. Domy publiczne istniały, istnieją i będą istnieć. Na przestrzeni wieków zmieniał się tylko kontekst ich funkcjonowania. Nie jest żadną tajemnicą, że współcześnie z prostytucji czerpie zyski głównie świat przestępczy. Dlatego w naszym filmie nie mogło zabraknąć gangsterów i to różnego typu. Myślę, że Dziędziel i Zbrojewicz odegrali ich świetnie, a i debiutant Eleryk dobrze sobie poradził. No i masz rację oni są w tym filmie prawdziwie niebezpieczni.



W filmie Marta Żmuda Trzebiatowska zagrała rolę prostytutki. Szalenie trudna postać, jak sobie z nią poradziła?
Marta od chwili gdy przeczytała scenariusz chciała zagrać tą postać. Już wcześniej interesowała się tą profesją czytała książki o tych paniach, pamiętniki, zwierzenia itd. Po prostu ją to jako kobietę interesowało. Później ja jej trochę opowiedziałem bo znałem w przeszłości dziewczyny, które tym się zajmowały i pracowały w tego typu klubie. No i jakoś poszło. Oczywiście sam taniec na rurze nie jest łatwy. Potrzebna była choreografia do konkretnego podkładu muzycznego, który stworzył do filmu nasz kompozytor Tomek Podgórski. Marta zaczęła uczęszczać na lekcje w Warszawie do znanej trenerki. Po pierwszych zajęciach była załamana, potem jednak dała radę. To bardzo zgrabna i wygimnastykowana dziewczyna także efekt finalny wyszedł bardzo dobry.

Maja, grana przez Agnieszkę Więdłochę, wydaje się być dużo mniej ciekawą
postacią. Kolos poznaje opiekunkę swojego niepełnosprawnego brata, zakochuje się w niej, banał. Jak się można domyślić, będzie dobra, szlachetna i nudna…. Może jednak to tylko zmyłka, może ta kobieta kryje w sobie jakąś tajemnicę? Jesteś producentem, ale również współautorem scenariusza.
Słyniesz z budowania skomplikowanych, niejednorodnych postaci. Jak będzie tym razem? Czy masz dla nas jakąś niespodziankę?

Wybór Agnieszki wbrew pozorom nie był przypadkowy. Po pierwsze ona fizycznie od zawsze  kojarzyła mi się z ciepłą, uczynną dziewczyną. Po drugie ona prywatnie bardzo się udziela współpracuje stale z jedną fundacją, z tego co pamiętam pomaga chorym dzieciom. Także jej gra też poniekąd wynikała z autopsji. Filmowa Maja nie jest postacią jednorodną, szlachetną i nudną. W momentach decydujących potrafi postawić na swoim, często są to wybory egoistyczne.

Wróćmy jeszcze na chwilę do mężczyzn. Mirosław Zbrojewicz, ikona seksu, szalenie działający na kobiety. Marian Dziędziel, klasyka dobrego, polskiego kina. To już wystarczy by przyciągnąć kobiety, by zachęcić je do zobaczenia Gejszy. Ale na tym nie koniec, jest jeszcze Konrad Eleryk, tytułowy Kolos. Jak na niego wpadłeś? Jak go odkryłeś?



Nie ja na niego wpadłem tylko reżyser Radek Markiewicz. Wypatrzył go w necie. Potrzebny był nam młody aktor dobrze zbudowany o wyglądzie w miarę groźnym. Niestety dzisiejsze szkoły aktorskie kształcą chłopaków szczupłych, wysokich, słabo umięśnionych. Nie rozumiem czemu tak się dzieje ale tak po prostu jest. Gdy przyszedł na casting natychmiast kazaliśmy mu zacząć pakować. No i trochę sami strzeliliśmy sobie w stopę. Konrad poszedł z treningiem na całego i tuż przed zdjęciami doznał ciężkiej kontuzji nogi. Groziło tym że nie zagra wcale. Zmiennika nie mieliśmy żadnego, jeździliśmy z nim po lekarzach, załatwialiśmy dodatkowe zabezpieczenia. Problem był poważny bo miał się na planie bić i podnosić innego aktora. Wszyscy mnie pytali co robimy? Jeżeli kontuzja się odnowi w czasie zdjęć będzie katastrofa. W końcu jako producent musiałem podjąć decyzję. Postanowiłem, że ryzykujemy. Potem mi to wynagrodził niebywałym poświęceniem i pracowitością. Czasem warto dać ludziom szansę.


Ma w sobie niesamowity magnetyzm, siłę, urok, obok których nie można przejść obojętnie.

Dla mnie ten facet da się lubić mimo, że często robi jako Kolos złe rzeczy. Czy coś ma w sobie więcej, czy jest przystojny to już muszą ocenić kobiety.



Kiedy będziemy mogli zobaczyć Gejszę?


Film wchodzi do kin 8 kwietnia 2016 r.

Bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam na stronęhttp://www.gejszafilm.pl/?page_id=151





Zdjęcia zostały zaczerpnięte z http://www.gejszafilm.pl/ za zgodą producenta. 



sobota, 7 lutego 2015

Zmienna i pełna skrajności.

O twojej książce piszą „Powieść obyczajowa, utrzymana w konwencji satyrycznej, która ośmiesza i po trosze piętnuje różnorodne zjawiska społeczno – obyczajowe. Muszę przyznać, że kompletnie nietrafiony tytuł i taka sama okładka szkodzą temu dziełu, gdyż chyba nikt nie będzie się spodziewał takiej właśnie treści”. ….. Gdybyś miała sama stworzyć okładkę do swojej książki, jakbyś ją widziała?

Nie mam pojęcia. Jestem autorem, nie grafikiem. Okładka „Smaku Miłości”jest piękna i zmysłowa. Podoba się czytelnikom, chociaż faktycznie nie oddaje treści. Moja powieść nie ma nic wspólnego w klasycznym romansem.