wtorek, 1 kwietnia 2014

Nie wystarczy napisać świetny tekst. Trzeba go umieć "sprzedać" - rozmowa z Markiem Różyckim.

Marek Różycki – polski dziennikarz, autor artykułów o tematyce kulturalnej i społecznej, specjalizujący się w przeprowadzaniu wywiadów,felietonista, poeta i prozaik.

Pisanie, to twoje życie, twoja pasja…


Zawód niejako "kupiłem" od mego Ojca, który w czasach mojego dzieciństwa i młodości był korespondentem starego "Życia Warszawy" i radiowej "Muzyki i Aktualności" z Zakopanego oraz południowej Polski. Tulek, jak się do Niego zwracałem, był perfekcjonistą. Kiedy wchodziłem do Jego pokoju w przepięknej zakopiańskiej willi "Cicha"- było ciemno od dymu papierosowego, stosy kartek na podłodze i słyszałem rytmiczny stukot maszyny do pisania... Często włączał się dalekopis - daleki protoplasta internetu, którym ktoś nadawał jakieś informacje z redakcji a także różnych instytucji z całej Polski.

Jak oceniasz dziennikarstwo dawniej i dziś?

Kiedyś dziennikarstwo było zawodem elitarnym. Dzisiaj goni się za sensacją "na pierwszą stronę" - często przekłamanym "newsem", byle tylko tytuł się dobrze sprzedał, albo było wiele wejść na portal. Sprostowanie lub przeprosiny - umieszcza się małym drukiem w miejscu bardzo trudno zauważalnym!!!!...

Kiedyś liczył się profesjonalizm! Dzisiaj - plotki, pomówienia, niedyskrecje, sztucznie tworzone sensacje; stąd taki popyt na brukowce i bulwarówki, tabloidy, których wydawcy kierują się tylko i wyłącznie zyskiem liczonym w liczbie sprzedanych egzemplarzy! To bulwarowi dziennikarze tworzą gwiazdy estrady czy na przykład - wpływowych polityków itp. itd., by następnie - je niszczyć kalumniami. Bardzo często używają do tego rzekomo prawdziwych informacji z ich prywatnego życia. W ogóle nie ma miejsca na wysoką kulturę - na rzecz skandali i prywatności oraz różnego autoramentu pomówień i złośliwych przeinaczeń zdań z wypowiedzi wyrwanych z kontekstu. Wystarczy przytoczyć tylko jeden przykład – niszczenia kalumniami wyssanymi z „brudnych paluchów” Jaruckiej i Miodowicza – kandydata na prezydenta, wybitnego polityka, Włodzimierza Cimoszewicza. Wszystko okazało się – przed sądem – totalnym kłamstwem! Ale Włodzimierz Cimoszewicz, by chronić własną rodzinę, wycofał swoją kandydaturę i wybory wygrał Lech Kaczyński….

Zaginęła kultura rozmowy. Współczesny dziennikarz - zaprasza gościa - rozmówcę tylko po to, by udowodnić SWOJĄ Z GÓRY PRZYGOTOWANĄ I ZAŁOŻONĄ TEZĘ. Bardzo też często przerywa wypowiedź gościa - rozmówcy, zbijając go z tropu, uniemożliwiając wypowiedzenie się. Celuje w tym Monika Olejnik. Bardzo wiele prostackiego chamstwa pojawiło się w mediach.

W dobie, gdy media w większości są sprywatyzowane, ich kluczowym modelem jest utrzymywanie się z reklam. Tak jak wspomniałeś, obecnie media są nastawione na sensację, trzeba „bić tytułem”, wówczas - bloger-czytelnik tekst "kupi…”. Czy Twoim zdaniem dobrze zredagowany tytuł, to tytuł sensacyjny? Pytam o to, bo przecież redagowanie i polityka tytułów, to Twoja specjalność.

Może najpierw dodam, że obecnie prawie już nie ma polskich mediów..... Lwia część tytułów prasowych nie należy do Polaków! A tak mało rodaków o tym wie... Podobnie jest z serwisami-portalami, że wymienię tu portal społecznościowy, który mieni się największym - a którego właścicielem jest Niemiec, jak i całe regionalne "konsorcjum" prasowe związane z tym portalem....

Nie wystarczy napisać świetny tekst. Trzeba go umieć "sprzedać" tak, by Czytelnikowi wpadł w oko. Oczywiście i w tej dziedzinie nie należy "przesadzać"..... Pamiętajmy jednak o asocjacjach umysłu. Jeden z najciekawszych tytułów miał tekst o naszym znakomitym kolarzu, Ryszardzie Szurkowskim : "CUDOWNE DZIECKO DWÓCH PEDAŁÓW". Pamiętam też tytuł tekstu mojego Ojca, który dostał informację z Tatrzańskiego Parku Narodowego, że latem zamiast samemu żywić się - zwierzęta kolędują pod pustymi w tym czasie żłobami i paśnikami rozsianymi po całym Parku Tatrzańskim. Tytuł tej informacji brzmiał: "DO ŻŁOBU PRZYZWYCZAJAJĄ SIĘ NAWET ZWIERZĘTA". No i mój staruszek został - mówiąc dzisiejszym językiem - "zbanowany"… Pamiętam też tytuł jednej z dziesiątków rozmów z dr. Michaliną Wisłocką, matką polskiej seksuologii oraz autorką bestsellerów. Wywiad traktował między innymi o tym, jak to kobiety "polując na orgazm" wpędzają mężczyzn w kompleksy. Michalina użyła sformułowania: " No i w tej sytuacji - koniec świata z tym chłopem!". Ja dałem tytuł właśnie z tekstu wypowiedzi : "KONIEC ŚWIATA Z TYM CHŁOPEM!..." - w tygodniku, który był wydawany przez Polskie Stronnictwo Ludowe...... Chłopi poczuli się mocno zagrożeni i urażeni, a mój Drogi Naczelny zebrał "wiąchę" od sekretarza Naczelnego Komitetu PSL - odpowiedzialnego za prasę... To była świetna zabawa… Pamiętam, jak pod wpływem wielu interwencji od Olsztynian żalących się na skorumpowanego prezydenta miasta, mój Ojciec napisał tekst interwencyjny pt.: "KTO WRESZCIE USUNIE MARKA RÓŻYCKIEGO?", bo takie imię i nazwisko nosił ówczesny prezydent Olsztyna. Tekst był oczywiście podpisany : Marek Różycki... Podoba mi się tytuł do jednej z rozmów z bliskim mi Januszem Gajosem: "PANCERNY WRAŻLIWIEC..."

Masz na swoim koncie dziesiątki jeśli nie setki wywiadów z wybitnymi postaciami. Twoimi rozmówcami byli artyści, aktorzy, satyrycy, pisarze i poeci. Jak przygotowujesz się do rozmowy?

Miałem to szczęście, że w młodości poznałem bardzo wielu artystów, ponieważ często odwiedzałem siostrę mego Ojca, Irenę Gan, która prowadziła przez 42. lata najpierw Artos, a następnie Estradę na obszarze Wielkiej Kielecczyzny a także i Łodzi. Na rozmaite występy przyjeżdżali artyści nie tylko scen kabaretowych, piosenkarze, ale także aktorzy i pisarze, by spotkać się z publicznością. Pomagałem w organizowaniu tych występów, spotkań i tym sposobem ich poznawałem. A ponieważ wciąż im się „naprzykrzałem” – zadając wiele pytań – jakoś tam zapadałem w ich pamięci… Później, po latach, odwoływałem się do tych pierwszych naszych spotkań.

Także konstruując program centralnego klubu studentów UW „HYBRYDY” – oprócz przywódców zdelegalizowanej Solidarności, KOR-u i członków Biura Politycznego oraz KC PZPR, zapraszałem na dyskusje – w studenckim ośrodku dyskusyjnym „OD SIWAKA DO BUJAKA” - wybitnych artystów, pisarzy, reżyserów, aktorów, piosenkarzy a nawet – redaktorów naczelnych gazet i ogólnopolskich, wysokonakładowych tygodników. Spotkania dyskusyjne w klubie mieszczącym 500-600 osób – były bardzo gorące… Później, prosząc o rozmowę, odwoływałem się do tych wcześniejszych spotkań. Prawie z każdym, z kim rozmawiałem – spotykałem się kilka razy, by go osobiście poznać. Nie nagrywałem tych wstępnych „rozpoznań”, za to byłem częstym gościem Biblioteki na ul. Koszykowej, gdzie czytałem wszystko, co moi przyszli rozmówcy już powiedzieli w wywiadach, a także wszelkie opracowania i teksty, których byli bohaterami. Na tej podstawie konstruowałem szkielet pytań. Starałem się po prostu być dla nich partnerem w rozmowie, a nie „dziennikarskim petentem”… Często mi mówili, że wiem o nich więcej, niż oni sami o sobie wiedzą…. I to była dla mnie największa nagroda za trud i czas poświęcony na zgłębienie Ich osobowości. Nigdy moich rozmówców nie pytałem o życie prywatne. Z żelazną konsekwencją drążyłem tematy związane z uprawianą przez nich sztuką, czy inną domeną działalności.

Czujesz się bardziej dziennikarzem czy literatem, a może i jednym, i drugim ?
W wielu ogólnopolskich, centralnych tytułach prasowych – prowadziłem działy literackie a także kultury i sztuki lub prowadziłem kolegia redakcyjne. I ponieważ zawsze potrzebowałem dystansu do tego, o czym piszę – czułem się „literackim-dziennikarzem”… Ja potrzebuję czasu, by mi się temat „ucukrował” w głowie, natomiast dziennikarz – działa szybko, pisze newsy, korespondencje, błyskawicznie – często nie zwracając uwagi na język i formę – opisuje bieżące wydarzenia. Moją domeną jest inny przekaz i zapis. Natomiast niejako we krwi mam redagowanie tytułu i adiustację tekstów.

Czym dla Ciebie jest szczęście?

Znaleźć adekwatne słowa do wyrażenia swoich myśli. Niezależność. Miłość. Umiejętność zachowania zimnej krwi w każdej sytuacji. I zmieniać to, na co realnie mam wpływ. A także bycie Królem, gdy udaje mi się p a n o w a ć nad własnymi emocjami…. W OBECNYCH CZASACH – „BYCIE NA TOPIE” JEST OBCIACHEM!... Dlaczego? Bo o wszelkich awansach w „kontredansach” – decydują wszechobecne układy! Znamy to z autopsji….

Ideał kobiety?

Może jednak dodajmy tego „juniora”, bo ja nie wiem, jak tam z Ojcem bywało… To ja beznadziejnie – zakochiwałem się w zdjęciach, aktorkach, ale dorosłem i wiem już, że najpiękniejszy jest mózg, intelekt, uwrażliwienie na świat i ludzi. Bycie otwartym i dobrym. Wbrew pozorom – to nie jest BANAŁ! No, cóż, ostatni dzwonek…. JESZCZE mam nadzieję…
Wiara nie jest wiarą
Gdy nie ma zwątpienia

Bez rozpaczy
Nie zrodzi się nadzieja

Miłość zaskakuje
Przenika przez ściany
Staje pośrodku
Jedno tylko MUSI -
Nie ma miłości bez cierpienia.

Bardzo dziękuję za rozmowę.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz