Zadzwonię do niego wieczorem, powiedzmy koło dwudziestej, i zapytam mimochodem: "Co porabiasz? Co tam u ciebie?". A potem zaproszę go do domu. Olśnię, oczaruję... pozna Weronikę, jakiej dotychczas nie znał. Będę zniewalająca, tajemnicza i zimna. Oszaleje na moim punkcie! Trzeba brać sprawy we własne ręce. [s. 68]
Oto pełna humoru kronika zdarzeń z życia niezwykle zwariowanej Weroniki. Cudowny antydepresant. Rzadko śmieję się na głos podczas lektury, a tutaj, muszę przyznać, że moje struny głosowe nieznośnie często przyjemnie drgały. Weronika jest po prostu rozbrajająca, a przy tym nie traci hartu ducha. Czy jednak z Weroniką można się utożsamić tak jak to było w przypadku Brigdet Jones, którą chcąc nie-chcąc kusi blurb okładki? To już pozostaje w interpretacji czytelnika, ja ze swojej strony muszę przyznać, że nieźle się uśmiałam obserwując skłonność do wpadania w tarapaty tej nietuzinkowej bohaterki, a szczególnie jej potrzebę znalezienia partnera, która była tak silna, że przysłoniła zdrowy rozsądek ;)
Więcej na: recenzje ami.: Smak miłości - Iga Adams:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz