Początkowo nie byłam przekonana, obawiałam się opowiastki dla pań zmęczonych codziennym życiem i poszukujących gdzieś pomiędzy obiadem a basenem dziecka innej rzeczywistości w książkach. Ale, jakież było moje pozytywne zaskoczenie, gdy książka okazała się być zupełnie inna, niż zakładałam! Dlatego z góry uprzedzam, jeśli ktoś ma ochotę na tendencyjne romansidło, to lepiej niech nie sięga po „Smak miłości”, bo ta książka ani nie jest „tendencyjna”, ani nie jest „romansidłem”.
czwartek, 20 listopada 2014
Smutna historia lekko opowiedziana.
Przegrałam walkę z chorobą, która położyła mnie do łóżka na kilka dni, zatem z racji okoliczności zdrowotnych zaczęłam poszukiwania książki łatwej i przystępnej w odbiorze. Polecono mi Smak miłości Igi Adams, która całkowicie spełniła moje oczekiwania co do przyjemności czytania, nawet z gorączką.
Początkowo nie byłam przekonana, obawiałam się opowiastki dla pań zmęczonych codziennym życiem i poszukujących gdzieś pomiędzy obiadem a basenem dziecka innej rzeczywistości w książkach. Ale, jakież było moje pozytywne zaskoczenie, gdy książka okazała się być zupełnie inna, niż zakładałam! Dlatego z góry uprzedzam, jeśli ktoś ma ochotę na tendencyjne romansidło, to lepiej niech nie sięga po „Smak miłości”, bo ta książka ani nie jest „tendencyjna”, ani nie jest „romansidłem”.
Początkowo nie byłam przekonana, obawiałam się opowiastki dla pań zmęczonych codziennym życiem i poszukujących gdzieś pomiędzy obiadem a basenem dziecka innej rzeczywistości w książkach. Ale, jakież było moje pozytywne zaskoczenie, gdy książka okazała się być zupełnie inna, niż zakładałam! Dlatego z góry uprzedzam, jeśli ktoś ma ochotę na tendencyjne romansidło, to lepiej niech nie sięga po „Smak miłości”, bo ta książka ani nie jest „tendencyjna”, ani nie jest „romansidłem”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz