" Dość łzawych romansów i pompatycznych bohaterów, dość wyidealizowanych postaci."Rozmawiała Agata Wiśniewska
Droga Igo, spotkałyśmy się dziś by porozmawiać o Tobie, twoich książkach, życiu, sztuce i muzyce. Na początek powiedz nam proszę dlaczego zdecydowałaś się pisać swoje książki pod pseudonimem?
Pseudonim, daje odrobinę intymności w tym potwornie rozkrzyczanym świecie, gdzie wszyscy wszystko pokazują, o wszystkim mówią i obnażają swoją prywatność w sposób wręcz nieprzyzwoity.
A imię Iga? Dlaczego na nie postawiłaś?
Imię to pochodzi z łaciny (ignis – ogień). Igi to osoby o płomiennym sercu, pełne ognia wewnętrznego, żaru myśli i uczuć, gotowe do poświęceń bez granic. Pasuje do mnie, w pełni się z nim utożsamiam.
Doszły nas słuchy, że już w lipcu odbędzie się premiera Twojej najnowszej książki. Kim są jej bohaterowie?
Tak, w lipcu nakładem wydawnictwa Damidos na rynku pojawi się moja książka "Słodko- kwaśny smak miłości”.
Kim są bohaterowie? Zwykłymi ludźmi, z wadami i zaletami, słabościami i mocnymi stronami. To książka lekka, zabawna. Dość łzawych romansów i pompatycznych bohaterów, dość wyidealizowanych postaci.
Czy ma szansę stać się bestsellerem?
Mam nadzieję.
Czy nie obawiasz o przyszłość książki drukowanej, czy też książki w ogóle?
Nie, książki były, są i będą... Ludzie się zmieniają, zmieniają się czasy, zmienia się kultura, pewne rzeczy jednak są wieczne. Jeżeli książki umrą, umrze też świat, zniknie cywilizacja. Staniemy się robotami, nie ludźmi.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Czy zawsze chciałaś pisać?
Od wczesnej młodości prowadzę pamiętniki, w których dzień po dniu zapisuję moje życie. Są to luźne, prywatne zapiski, nic więcej. Nigdy nie miałam ambicji, by pisać.
Historia „Słodko- kwaśnego smaku miłości” jest długa i burzliwa. Zmieniła moje życie, wyrwała z uśpienia, kazała przewartościować pewne sprawy na nowo. To co wydawało się być zwyczajne, nabrało innego wymiaru. Stałam się innym człowiekiem, lepszym doskonalszym. Narodziła się Iga Adams.
Jakie trzy rzeczy Twoim zdaniem potrzebne są Kobiecie do szczęścia?
Przede wszystkim czuć się kobietą, w każdym tego słowa znaczeniu. Mieć w życiu cel, pasję, i kochać, kochać i jeszcze raz kochać: siebie i ludzi, przyrodę i zwierzęta, własne życie, prace, rodzinę….
Lubisz sztukę. Jaką rolę w życiu człowieka powinna Twoim zdaniem pełnić?
To prawda, lubię sztukę i boli mnie, że w obecnych czasach, tak mało jest prawdziwego piękna. Ludzie pławią się w kiczu, kochają tandetę. To smutne… Wyjazd za miasto, zetknięcie się z historią, potrafią dać człowiekowi niesamowitą dawkę energii, dystansujemy się do swojego życia, do problemów. Myślimy: " To co mnie spotyka, nie jest nowe. Dam radę”.
Rozmawialiśmy już o Twoich książkach, życiu i sztuce. Teraz czas na muzykę. Masz swoje ulubione kawałki? Czy muzyka towarzyszy Ci podczas tworzenia książek?
Kocham muzykę. W czasie młodzieńczego buntu było to mocne, twarde brzmienie. Ubierałam się na czarno, jeździłam na różnego rodzaju festiwale i koncerty. Teraz odrobinę złagodniałam, trochę się wyciszyłam… Podczas pisania, muszę mieć absolutny spokój. Natomiast, kiedy przystępuję do redakcji i nadchodzi czas poprawek, wtedy puszczam muzykę. Zwykle jest to jeden, czy dwa kawałki, na które mam w danej chwili nastrój. Podczas konstruowania najnowszej powieści był to Marilyn Manson - Tainted Love. Słuchałam tego utworu bez końca…
Dobrze to powoli dochodzimy do końca naszej rozmowy, tak więc... ostatnie pytanie, jeśli powstalaby kiedyś książka będąca Twoja biografią, jak powinno brzmieć jej pierwsze i ostatnie zdanie?
„Płynie w nas gorąca krew” i „ I tak warto żyć”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz